A właściwie to jej rodziców. Bo mała Monika jeszcze czytać nie potrafi. W sumie to dopiero się urodziła i siostra poprosiła mnie o zmajstrowanie kartki. Jako, że niedawno stałam się dumną posiadaczką kilku stempli Lily of the Valley, musiałam je gdzieś wcisnąć :D Nie ma żadnego napisu, bo w środku będzie wklejka z jakimś radosnym cytatem wybranym przez Agnieszkę. W sumie kartka powstała szybko ale leżała napoczęta na biurku ze trzy dni zanim ją poskładałam w całość. Cały czas mi się jeszcze wydawało, że brakuje co najmniej jeszcze jednej warstwy, bo miało być na bogato. Ale że u mnie z bogatością czasem różnie bywa (normalnie nie umiem upychać jak Karola) to są całe cztery warstwy :D Kartka ma również ozdobiony tył. Zaszalałam jednym słowem. Niestety nie przewidziałam rozbryzgu Glimmer Mista i wprawne oko dojrzy na froncie kartki małe turkusowe kropeczki. Ale to nauka, która nie pójdzie w las. Kartka jest wiązana wstążeczką, przymocowaną na stałe do rewersu.
Obrazek malowany Copic Markerami.
Miłego dnia wszystkim życzę. U mnie już prawie nie ma liści na drzewach. Smutno tak. I znowu widać ulicę.
prześliczna i przesłodka :)
OdpowiedzUsuńprze-u-ro-cza!
OdpowiedzUsuńOjej, jaka cudna:)
OdpowiedzUsuńUrocza kartelucha!!!
OdpowiedzUsuń:*